bird bird bird

ARGUMENT KOSMOLOGICZNY KALAM – UJĘCIE NAUKOWE

Czym jest argument kosmologiczny kalam? „Kalam” jest arabskim terminem oznaczającym średniowieczną teologię islamską. Gdy islam opanował Egipt w Afryce Północnej, muzułmańscy teologowie przejęli myśl chrześcijańską rozwijającą się w takich miejscach jak chociażby Aleksandria będąca centrum nauczania chrześcijańskiego. Zainteresowali się argumentacją za stworzeniem świata wykorzystywaną przez chrześcijan przeciwko greckim materialistom i innym filozofom. W wyrafinowany sposób rozwinęli ją do postaci argumentów za istnieniem Boga rozumianego jako stwórca Wszechświata.

Odniosę się do jednego z największych muzułmańskich myślicieli średniowiecza – Al-Ghazalego żyjącego w XII wieku w Persji – współczesnym Iranie. Al-Ghazali niepokoiło, że ówcześni teologowie islamscy byli pod dużym wpływem filozofii greckiej, odrzucając tezę o stworzeniu Wszechświata przez Boga. Zamiast tego utrzymywali, że Wszechświat „wypływa” z Boga i dlatego jest wieczny oraz nie ma początku, a przez to istnieje w tak samo konieczny sposób jak Bóg. Wszechświat jest swego rodzaju emanacją z bytu Boskiego.

Po dogłębnych studiach nad pismami filozofów, Al-Ghazali napisał miażdżącą krytykę ich poglądów zatytułowaną Tahafut al-falasifa [Niespójność filozofów]. To fascynujące i stymulujące dzieło jest aktualne również w dzisiejszych czasach. Al-Ghazali argumentuje w nim, że koncepcja Wszechświata bez początku jest absurdalna. Wszechświat musi mieć swój początek, a że nic nie pojawia się bez przyczyny, to musi istnieć transcendentny stwórca Wszechświata. Al-Ghazali konstruuje argument w bardzo prosty sposób: „Jakikolwiek byt zaczynający istnieć ma przyczynę swojego istnienia; świat jest bytem, który zaczął istnieć; dlatego Wszechświat posiada przyczynę istnienia”. [1] Można podsumować ten argument w trzech krokach:

  1. Cokolwiek zaczyna istnieć ‒ ma przyczynę swojego istnienia.
  2. Wszechświat zaczął istnieć.
  3. Zatem Wszechświat ma przyczynę swojego istnienia.

Ten argument jest tak oszałamiająco prosty, że każdy może go zapamiętać i przekazać tę treść innej osobie. Składa się tylko z trzech prostych kroków.

Warto zwrócić uwagę, że argument jest również poprawny logicznie. Jeśli dwie pierwsze przesłanki są prawdziwe, to wniosek wynika koniecznie. Ktokolwiek chciałby zakwestionować wniosek, że Wszechświat ma przyczynę swojego istnienia, musiałby zaprzeczyć jednej z dwóch przesłanek. Należałoby stwierdzić, że albo przesłanka pierwsza, albo przesłanka druga są fałszywe. Kluczowe pytanie zatem brzmi: czy bardziej prawdopodobne jest, że obie przesłanki są prawdziwe, czy fałszywe?

To, co chcę zrobić, to analiza obu przesłanek.

 

Przesłanka Pierwsza

Pierwsza przesłanka stanowi, że cokolwiek zaczyna istnieć, ma przyczynę swojego istnienia. Sądzę, że nikt uczciwie poszukujący prawdy nie może odmówić prawdziwości tej przesłanki. Powstanie czegokolwiek bez żadnej przyczyny byłoby powstaniem z nicości, co z pewnością jest niemożliwe. Przedstawię trzy racje przemawiające za pierwsza przesłanką.

Pierwsza racja: nic nie może powstać z niczego. Jeśli się dobrze zastanowić, to stwierdzenie, że coś mogłoby powstać z niczego, jest gorsze od magii. Gdy magik wyjmuje królika z kapelusza, to przynajmniej mamy magika, nie mówiąc już o kapeluszu. Kiedy jednak chcesz zaprzeczyć pierwszej przesłance, musisz przyznać, że cały Wszechświat po prostu pojawił się w pewnym momencie, skończony czas temu zupełnie bez przyczyny. Nie sądzę, żeby zdrowa na umyśle osoba rzeczywiście wierzyła, że przedmioty, takie jak na przykład koń czy wioska Eskimosów, mogą pojawić się nagle z nicości bez jakiejkolwiek przyczyny.

Sceptycy zwykli podważać ten argument, twierdząc, że na gruncie fizyki cząstki subatomowe, tak zwane wirtualne cząstki, powstają z nicości. Zatem w fizyce subatomowej może powstać coś z niczego: właśnie te cząstki wirtualne powstają z niczego. Poza tym pewne teorie genezy Wszechświata są określane w popularnych pismach jako teorie uwzględniające powstawanie czegoś z niczego. Wszechświat jest często porównywany do przysłowiowego darmowego obiadu. Ekonomista Milton Friedman zwykł mawiać, że nie ma darmowych obiadów[1], natomiast często twierdzi się, że Wszechświat jest wyjątkiem od tej zasady, ponieważ powstał z nicości.

Jeśli mam być szczery, to uważam, że takie postawienie sprawy urąga nauce. Teorie, o których mowa, dotyczą cząstek powstających w wyniku fluktuacji energii w próżni, a należy pamiętać, że na gruncie fizyki próżnia nie jest tym, co laik rozumie jako próżnię, czyli nicość. W fizyce próżnia jest oceanem fluktuującej energii, oceanem dynamicznej aktywności posiadającym strukturę fizyczną i sterowanym przez prawa fizyczne. Na gruncie tych modeli Wszechświat powstał z próżni, co oznacza, że nie powstał z nicości. Próżnia zdecydowanie jest c z y m ś – oceanem fluktuującej energii. Zatem powiedzenie laikowi, że według nauki Wszechświat powstał z nicości, stanowi wypaczenie tych teorii i urąga wiedzy naukowej.

David Albert wyjaśnia:

Od czasów rewolucji naukowej w XVII wieku to, co fizyka zaproponowała nam jako fundamentalne prawa natury, opiera się na zasadzie, że u samych podstaw wszystkiego, na najbardziej elementarnym poziomie istnieją odwiecznie trwające i konkretne obiekty fizyczne… i to, czym wszelkie fundamentalne prawa natury są i mogłyby być, i to, czego te prawa dotyczą, to opis ułożenia elementarnych obiektów fizycznych… prawa natury nie mają żadnego związku z pytaniami, skąd elementarne obiekty fizyczne się wzięły i dlaczego to właśnie z nich, a nie z czegoś innego, czy w ogóle z czegokolwiek, zbudowany jest świat.

Prawa teorii pól kwantowych, czyli fundamentalne prawa fizyki, o których mówi Lawrence M. Krauss w On the Origin of Everything [Wszechświat z niczego], nie są tego wyjątkiem. Na gruncie teorii pól kwantowych konkretne i odwiecznie trwające obiekty fizyczne składają się, co nie będzie zaskoczeniem, z relatywistycznych pól kwantowych. Fundamentalne prawa tych teorii nie dostarczają żadnej wiedzy, skąd pola kwantowe się wzięły, dlaczego świat składa się konkretnie z danego rodzaju pól, czy musi z tych pól się składać i dlaczego w ogóle świat istnieje. Kropka. Sprawa zamknięta. Koniec historii.

Istnieje ciekawa różnica pomiędzy teorią pól kwantowych a wcześniejszymi teoriami kandydującymi na fundamentalne wyjaśnienia fizycznej rzeczywistości. W odróżnieniu od poprzednich, koncepcja pól kwantowych nie uznaje cząstek materialnych jako konkretnych, elementarnych, odwiecznie trwających obiektów fizycznych. Cząstki materialne są rozumiane jako specyficzne układy pól. Pewne układy wskazują na istnienie we Wszechświecie czternastu cząstek, a inne na nieistnienie jakichkolwiek cząstek. Te ostatnie odnoszą się, mówiąc żargonem kwantowych teorii pól, do stanów próżni.

Wydaje się, że Krauss sądzi, iż te stany próżni to teoretyczne relatywistyczne wersje pól kwantowych, w których nie istnieje żadna fizyczna materia. Tak jednak nie jest. Są one konkretnymi układami elementarnych obiektów fizycznych… Fakt, że niektóre układy pól odpowiadają istnieniu pewnych cząstek, a inne nie, nie jest bardziej tajemniczy od faktu, że niektóre możliwe ułożenia moich palców odpowiadają istnieniu pięści, a inne nie. Z kolei fakt, że niektóre cząstki mogą rozpocząć istnienie w miarę jak pola układają się w określony sposób, nie jest bardziej tajemniczy od faktu, że pięść może rozpocząć istnienie, w miarę jak palce ułożą się w określony sposób. Żadne z tych zaistnień nie stoi nawet obok stworzenia z nicości.

Krauss bardzo się myli, a krytycy jego poglądów religijnych i filozoficznych mają zdecydowanie rację. [2]

Swoją drogą, z powyższego wynika ważna nauka. Mianowicie, należy być bardzo ostrożnym wobec artykułów w popularnych pismach i wobec programów telewizyjnych usiłujących tłumaczyć najnowsze teorie naukowe. Autorzy artykułów i audycji, chcąc wyjaśnić laikom skomplikowane teorie, muszą stosować metafory, które są nieprecyzyjne i mylące. Tak właśnie jest, gdy mówi się, że współczesna nauka wykazuje, że coś może powstać z niczego. W sensie filozoficznym słowo „nicość” używane jest trochę w innym kontekście niż w sensie fizycznym. Kwantowa próżnia nie jest nicością. Bądź zatem bardzo ostrożny wobec tego, co słyszysz w programach i co czytasz w magazynach popularnonaukowych.

„Nic” czy „nicość” nie jest pustą przestrzenią. „Nicość” to termin uniwersalnej negacji i oznacza: „nie cokolwiek”. Nie powinno się tego konkretyzować. Przykładowo: „Nie mam niczego na dzisiejszy obiad”. Wyraźnie widać, jak niepoważne jest, gdy popularyzatorzy nauki twierdzą, że „nicość” jest niestabilna wobec fluktuacji próżni albo że Wszechświat powstał z nicości. Używają tych zwrotów w sposób filozoficznie nieprecyzyjny i mylący. „Nicość” jest brakiem bytu – brakiem czegokolwiek – i jako taka nie ma żadnych właściwości, to znaczy, że nie może być ani niestabilna wobec fluktuacji, ani nie może wytworzyć Wszechświata, ani nic podobnego.

Gdy po raz pierwszy opublikowałem pracę na temat argumentu kosmologicznego kalam jako wynik moich badań na Uniwersytecie w Birmingham w Anglii, zdałem sobie sprawę, że ateiści mogliby atakować drugą przesłankę argumentu („Wszechświat zaczął istnieć”), ponieważ wydaje się ona dużo bardziej kontrowersyjna, niż przesłanka pierwsza. Nigdy bym nie pomyślał, że ateiści mogą podważać przesłankę pierwszą. Mam wrażenie, że osoby atakujące pierwszą przesłankę nie szukają uczciwie prawdy o rzeczywistości, a chcą jedynie dla celów akademickich podważyć argumentację, uciekając w ten sposób od konkluzji argumentu. Jakie więc było moje zdziwienie, gdy odkryłem, że ateiści rzeczywiście podważają pierwszą przesłankę, by pominąć wniosek argumentu. Na przykład mój kolega Quentin Smith – filozof z University of Western Michigan – odniósł się do argumentu kalam, twierdząc że najbardziej racjonalnym stanowiskiem jest utrzymywanie, że Wszechświat powstał z niczego, przez nic i dla żadnej racji. Brzmi to jak ostateczna mowa ateizmu!

Wydaje mi się, że takie podejście mieści się w sferze wiary ateistów. Wręcz sądzę, że wymaga to o wiele większej wiary, niż wiara w Boga jako przyczynę istnienia Wszechświata, ponieważ ‒ jak wskazywałem wcześniej ‒ utrzymywanie takiej hipotezy jest gorsze niż wiara w magię. Jeśli utrzymywanie, że Wszechświat powstał bez żadnej przyczyny z nicości, jest alternatywą dla wiary w Boga, to ateiści próbujący podważyć racjonalność teistów powinni milczeć, ponieważ co może być bardziej irracjonalnie od poglądu, że Wszechświat zaczął istnieć z nicości i bez żadnej przyczyny?

Druga racja: jeśli możliwe jest, żeby coś powstało z niczego, to trudno wytłumaczyć, dlaczego nie jest tak, że coś albo wręcz wszystko powstaje z niczego. Dlaczego rowery albo Beethoven lub piwo korzenne nie powstają z niczego bez jakiejkolwiek przyczyny? Dlaczego tylko wszechświaty mają tę zdolność? Co powoduje, że nicość jest tak dyskryminująca? Nie ma niczego w nicości, co uprzywilejowałoby wszechświaty, ponieważ nicość nie ma żadnych właściwości. Nic nie ogranicza nicości, gdyż nie byłoby czego ograniczać. Myślę, że ta kwestia jest bardzo wymowna. Jeśli jest możliwe, że rzeczy powstają z nicości, to niewytłumaczalne jest, dlaczego nie obserwuje się niczego, co powstaje w ten sposób.

Słyszałem, jak ateiści odpowiadają na ten argument w następujący sposób: „Cóż, pierwsza przesłanka jest prawdziwa w stosunku do rzeczy we Wszechświecie, ale nie w stosunku do samego Wszechświata”. Przesłanka pierwsza nie jest po prostu prawem natury, które obowiązuje w świecie, tak jak chociażby prawo grawitacji. Jest to raczej metafizyczna zasada odnosząca się do bytu jako bytu. Rządzi ona całą rzeczywistością, więc arbitralne jest stwierdzenie, że nie dotyczy początku istnienia Wszechświata – że Wszechświat jakoś powstał bez przyczyny. Nie możesz odrzucić zasady przyczynowości. To tak jakbyś chciał odwołać taksówkę po tym, jak dojechałeś nią do celu.

W tym miejscu ateiści prawdopodobnie zripostują: „W porządku, jeśli wszystko ma swoją przyczynę, to co jest przyczyną Boga”? Muszę przyznać, że temu argumentowi padającemu z ust studentów towarzyszy poczucie dużego samozadowolenia. Wydaje im się, że powiedzieli coś bardzo głębokiego i przedstawili argument nie do odparcia. W rzeczywistości jednak wykazali się niezrozumieniem pierwszej przesłanki. Pierwsza przesłanka nie stanowi, że wszystko ma przyczynę istnienia, a raczej że wszystko, co zaczyna istnieć, ma przyczynę. Wszystko, co staje się bytem, ma swoją przyczynę. Jeśli coś jest wieczne, to nie potrzebuje przyczyny, ponieważ nigdy nie zaczęło istnieć.

Zwróć uwagę, że nie odnosi się to tylko do dyskusji o Bogu. To coś, co ateiści zawsze mówili o Wszechświecie, nieprawdaż? Wszechświat jest wieczny, nie ma przyczyny i przez to nie istnieje żadna przyczyna Wszechświata. Zatem nie jest to jakiekolwiek odnoszenie się do Boga. Dokładnie to ateiści z reguły mówią o Wszechświecie, materii lub energii. Problem jednak jest taki, że – jak zobaczymy później – posiadamy teraz mocne dowody, że Wszechświat nie istnieje odwiecznie, ale miał swój początek. Ateista jest zatem przyparty do muru, gdy twierdzi, że Wszechświat zaistniał bez żadnej przyczyny, co według mnie jest absurdem.

Trzecią racją w obronie przesłanki pierwszej są powszechne doświadczenie i dowody naukowe. Pierwsza przesłanka jest nieustannie potwierdzana doświadczalnie i nigdy nie została sfalsyfikowana. Ciężko więc zrozumieć, dlaczego jakikolwiek ateista chcący być w zgodzie z aktualną wiedzą naukową zaprzecza w świetle dowodów, że prawdziwość pierwszej przesłanki jest mniej prawdopodobna niż jej fałszywość. Nawet jeśli dowody naukowe nie dostarczają pewności, to przynajmniej wskazują na dużo wyższe prawdopodobieństwo prawdziwości pierwszej racji. Nigdy nie została ona sfalsyfikowana i jest nieustannie potwierdzana. Taki stan rzeczy daje nam dobre, indukcyjne podstawy do przyjęcia przesłanki pierwszej.

Moim zdaniem pierwsza przesłanka argumentu kosmologicznego kalam jest w oczywisty sposób prawdziwa. Jeśli ceną odrzucenia wniosku argumentu jest zaprzeczenie pierwszej przesłance, to ateizm jest filozoficznym bankructwem.

 

Przesłanka druga

Jeśli już zgodzimy się, że cokolwiek, co zaczyna istnieć, posiada przyczynę istnienia, to następnie należałoby wskazać materiał dowodowy wspierający drugi krok argumentacji – tezę, że Wszechświat rozpoczął istnienie. Zbadam zatem zarówno dedukcyjną argumentację filozoficzną, jak i naukowe dowody indukcyjne. W tej części przedstawiony zostanie materiał naukowy.

 

Argumentacja naukowa: rozszerzanie się Wszechświata

W dzisiejszych czasach argumenty filozoficzne są przez niektórych podawane w wątpliwość lub trudne do zrozumienia – tacy odbiorcy wolą dowody naukowe. Przejdę zatem do analizy naukowej argumentacji za tezą, która już została postawiona na podstawie argumentacji filozoficznej. Zanim to jednak zrobię, to pokrótce wspomnę, że filozoficzne problemy związane z nieskończonością ciągu przeszłych zdarzeń są aktualnie dyskutowane przez kosmologów i filozofów nauki w wielu artykułach naukowych. [3] Przykładowo, George F.R.Ellis, Ulrich Kirchner i William R. Stoeger pytają: „Czy może być nieskończony zbiór istniejących wszechświatów? Na gruncie dobrze znanych argumentów filozoficznych sugerujemy, że nie”. [4] Autorzy dodają, że aktualna nieskończoność jest niemożliwa do skonstruowania, przez co nie może zostać zaktualizowana: „Z uwagi na fakt, że aktualna nieskończoność w czasie musiałaby zawierać nieskończony zbiór zdarzeń lub momentów, to nie można uznać jej za możliwą”. [5] Te niejasności wspierają obie wersje argumentu kalam, których broniłem wcześniej. Ellis i inni podsumowują: „Argumentacja przeciwko nieskończonej przeszłości jest mocna. Takiej koncepcji po prostu nie da się skonstruować zarówno w granicach zdarzeń czy momentów czasowych, jak i konceptualnie”. [6]

Naukowe dowody na początek Wszechświata pochodzą z najbardziej ekscytujących i prężnie rozwijających się dziedzin nauki: astronomii i astrofizyki. Przed rokiem 1920 naukowcy sądzili, że Wszechświat jest stacjonarny i wieczny. Symptomy nadchodzącego trzęsienia mającego zburzyć dotychczasową kosmologię nadeszły w roku 1917. Albert Einstein zastosował w kosmologii nowo odkrytą teorię grawitacji (ogólną teorię względności – OTW). Ku swojemu zdziwieniu Einstein doszedł do wniosku, że OTW nie dopuszcza wiecznego i statycznego modelu Wszechświata, chyba że zafałszuje się rozwiązania równań tak, żeby pominąć grawitacyjne oddziaływanie materii. W efekcie Wszechświat Einsteina balansował na granicy stabilności i nawet najmniejsza perturbacja – chociażby transport materii z jednej części Wszechświata do innej – spowodowałaby implozję lub ekspansję Wszechświata. Podchodząc poważnie do modelu Einsteina, rosyjski matematyk Aleksandr Friedman i belgijski astronom Georges Lemaître sformułowali w 1920 roku niezależnie od siebie rozwiązania równań pola wskazujących na model Wszechświata rozszerzającego się.

Model Friedmana-Lemaître’a ma ogromne znaczenie, ponieważ wykazuje, że Wszechświat posiada historię. Według jednego z komentatorów koncepcja rozszerzającego się Wszechświata „była całkowicie poza zasięgiem pojmowania. Przez całą historię ludzkości Wszechświat był postrzegany jako stały i niezmienny, a idea, że może on podlegać zmianom, była nie do przyjęcia”. Jeśli jednak model Friedmana-Lemaître’a jest prawdziwy, to Kosmos nie może być dalej traktowany jako statyczny byt istniejący pozaczasowo. Wszechświat ma swoją historię, a czas nie pozostaje obojętny dla dalszych badań.

W 1929 roku amerykański astronom Edwin Powell Hubble odkrył, że światło z odległych galaktyk wykazuje przesunięcie w kierunku czerwonego krańca widma. Uznano, że to przesunięcie ku czerwieni jest efektem Dopplera, co wskazywałoby, że źródło światła się oddala. Niesamowite, że to, co Hubble wykazał, to przewidziana na gruncie OTW przez Friedmana i Lemaître’a ekspansja Wszechświata. To był prawdziwy punkt zwrotny w historii nauki. „Czy ze wszystkich wielkich przewidywań poczynionych na gruncie nauki – pyta retorycznie John Wheeler – było jakiekolwiek większe niż przewidzenie i to przewidzenie poprawne, przewidzenie wbrew wszelkim oczekiwaniom, że Wszechświat się rozszerza”? [7]

 

Model standardowy

Na gruncie modelu Friedmana-Lemaître’a można sądzić, że wraz z upływem czasu zwiększa się dystans między galaktykami. Model ten opiera się na OTW, a to znaczy, że nie opisuje ekspansji materii w preegzystującej, pustej przestrzeni, a raczej opisuje ekspansję samej przestrzeni. Galaktyki są w spoczynku w stosunku do przestrzeni, ale stopniowo oddalają się wzajemnie w miarę, jak przestrzeń się rozszerza. To tak jakby guziki przyczepione do powierzchni balona oddalały się wraz z jego pompowaniem. W miarę ekspansji Wszechświat staje się coraz mniej gęsty. Ma to doniosłe znaczenie, ponieważ jeśli odwrócić ekspansję w czasie, to Wszechświat stawałby się coraz gęstszy, aż do stanu nieskończonej gęstości w pewnym punkcie skończony czas temu.

W tym stanie, określanym jako osobliwość początkowa, krzywizna czasoprzestrzeni oraz temperatura, ciśnienie i gęstość osiągają wielkości nieskończone. Konstytuują tym samym krawędź czy też granicę samej czasoprzestrzeni. Paul Davies komentuje, że „gdyby rozciągnąć te założenia do ekstremum, to osiągnie się punkt, w którym wszelkie odległości we Wszechświecie redukują się do zera. Zatem osobliwość początkowa tworzy czasową granicę Wszechświata. Na gruncie fizyki nie jest możliwe żadne rozumowanie, czy nawet nie jest możliwa sama koncepcja czasoprzestrzeni w odniesieniu do takiego ekstremum. Kosmologowie sądzą więc, że osobliwość początkowa określa początek istnienia Wszechświata. Na gruncie takiego poglądu Wielki Wybuch odzwierciedla moment stworzenia. Stworzenia nie tylko materii i energii we Wszechświecie, ale również samej czasoprzestrzeni”. [8]

Określenie „Wielki Wybuch” początkowo szyderczo ukute przez Freda Hoyle’a w celu opisania początku Wszechświata przewidzianego przez model Friedmana-Lemaître’a, może być mylące. Ekspansji nie da się zaobserwować z zewnątrz (nie ma żadnego „zewnątrz”, podobnie jak nie ma żadnego „przed” z perspektywy Wielkiego Wybuchu). [9]

Standardowy model kosmologiczny, jak zaczęto określać model Friedmana-Lemaître’a, opisuje Wszechświat, który nie jest wieczny, ale rozpoczął istnienie pewien skończony czas temu. Co więcej, i to wymaga podkreślenia, początek Wszechświata jest początkiem absolutnym – z nicości. W osobliwości początkowej powstała nie tylko energia i materia, ale również sama przestrzeń i czas. Fizycy John Barrow i Frank Tipler podkreślają: „Przestrzeń i czas zaczęły istnieć w tej osobliwości; przed osobliwością dosłownie nie istniało nic, więc jeśli Wszechświat rzeczywiście zaczął istnieć w tego rodzaju osobliwości, to mamy do czynienia z prawdziwym stworzeniem z nicości”. [10] Graficznie możemy przedstawić czasoprzestrzeń jako lejek (rys. 1).

 

Rysunek 1: Lejkowe przedstawienie czasoprzestrzeni standardowego modelu kosmologicznego. Przestrzeń i czas zaczynają się w osobliwości początkowej, przed którą dosłownie nic nie istnieje

 

W modelu standardowym Wszechświat powstał z nicości i jest prawdą, że przed osobliwością początkową nie było żadnego punktu czasoprzestrzeni, albo jest fałszem, że cokolwiek istniało przed osobliwością początkową.

Taki wniosek jest szokujący dla osoby, która się dobrze nad nim zastanowi. Nie da się pominąć pytania: dlaczego Wszechświat powstał? Arthur Eddington, rozważając zaistnienie Wszechświata, stwierdził, że rozszerzanie się Kosmosu jest tak niedorzeczne i niesamowite jednocześnie, że „czuję prawie oburzenie wobec kogokolwiek chcącego w to wierzyć – poza mną”. [11] Finalnie poczuł się w obowiązku przyznać: „Wydaje się, że początek (Wszechświata – przyp. tłum.) nastręcza wiele problemów nie do rozwiązania, dopóki nie spojrzymy na niego jako zdarzenie nadprzyrodzone”. [12] W przekonaniu zespołu astrofizyków problem początku Wszechświata „zawiera pewne kwestie metafizyczne, które mogą przyciągać lub odrzucać”. [13]

 

WYJĄTKI OD KONCEPCJI Z OSOBLIWOŚCIAMI

Pięć możliwych wyjątków od teorii osobliwości Hawkinga-Penrose’a wskazuje na cztery klasy niestandardowych modeli dostarczających możliwych alternatyw wobec modelu standardowego. Teoria Hawkinga-Penrose’a również bazuje na oczywistym, cicho przyjmowanym warunku ogólnej teorii względności. To znaczy, że model Hawkinga-Penrose’a jest kompletny, jeśli prawidłowo są opisane warunki panujące we Wszechświecie.

 

Rysunek 2: Modelowe klasy oparte na wyjątkach od teorii osobliwości Hawkinga-Penrose’a

 

Pierwsza opcja (zamknięte krzywe czasopodobne – ZKC) jest badana w kręgach kosmologicznych. Dwie kolejne – wieczna inflacja i kwantowa grawitacja – są polem płodnych analiz kosmologicznych i podlegają naszym zainteresowaniom. Pozostałe dwie nie należą do „racjonalnych” modeli fizycznych, stąd nasza dyskusja będzie dotyczyć jedynie pierwszych trzech opcji.

 

  1. Zamknięte krzywe czasopodobne

Pierwszym egzotycznym wyjątkiem od teorii Hawkinga-Penrose’a jest możliwość istnienia zamkniętych krzywych czasopodobnych. Dopuszczone na gruncie OTW Einsteina zamknięte krzywe czasopodobne przedstawiają obserwatora przemierzającego pętle poprzez czas i przestrzeń.

John Richard Gott oraz Li-Xin Li zaproponowali model, na gruncie którego wczesny Wszechświat jest zamkniętą pętlą czasową tworzącą okazjonalnie wszechświaty podobne do naszego (rys. 3). Większość modeli kosmologicznych zakłada, że przeszłość ma swój kres skończony czas temu. Należy zatem wytłumaczyć, co istnieje na krawędzi czasoprzestrzeni. Gott i Li wyjaśniają, że zamknięta krzywa czasopodobna.

 

 

Rysunek 3: Wszechświat Gotta-Li: Region zamkniętej krzywej czasopodobnej znajduje się na dole diagramu. Cztery gałęzie na górze diagramu mogą być rozumiane jako inflacyjne bańki podlegające ekspansji de Sittera

 

Wspomniane kwestie są problematyczne filozoficznie, jednak w tym miejscu interesuje nas poprawność fizyczna modelu. Głównym problemem związanym z zamkniętymi krzywymi czasopodobnymi jest pogwałcenie tak zwanej hipotezy ochrony chronologii.

Gott i Li wskazują, że „obszar ZKC powinien być w stanie próżni i nie zawierać żadnych cząstek, promieniowania Hawkinga i żadnych baniek”. Zabłąkane promieniowanie zniszczyłoby zamknięte krzywe czasopodobne. Przyczyna tak dziwnych właściwości ZKC została omówiona przez Stephena Hawkinga ‒ fizyk zaproponował hipotezę ochrony chronologii. Na gruncie teorii maszyna do podróży w czasie (ZKC) ma własności, które czynią ją na tyle niestabilną, że szybko doprowadziłyby do jej destrukcji. Natura więc uniemożliwia istnienie maszyn do podróży w czasie.

Po publikacji artykułu Gotta i Li, William Hiscock rozwinął obronę zamkniętych krzywych czasopodobnych, która do dzisiaj wydaje się zasadna. W pierwszej kolejności Hiscock argumentuje, że wskazane przez Gotta i Li warunki początkowe są dobrze dostrojone. W rzeczywistości scenariusz Gotta-Li jest przynajmniej wysoce nieprawdopodobny, jeśli już nie chcieć odrzucić go w całości. Po drugie, Hiscock wskazuje, że implementując bardziej realne siły działające w polu, próżnia staje się niestabilna. Teoria zamkniętych krzywych czasopodobnych jest ciekawa i niektórzy teoretycy ciągle ją forsują, jednak dzieje się to na marginesie badań kosmologicznych. Prawdą jest, że nikt definitywnie nie odrzucił teorii ZKC, natomiast ciężar dowodu empirycznego leży po stronie tych, którzy bronią tego typu czasoprzestrzeni i modeli zbudowanych na ich podstawie.

 

  1. Wieczna inflacja

Poważniejszy wyjątek od teorii osobliwości Hawkinga-Penrose’a stanowi teoria inflacyjna. Mimo dużego potwierdzenia obserwacyjnego model Friedmana-Lemaître’a wykazywał pewne anomalie wskazujące, że kryje się za nimi coś poważniejszego. Istniały również teoretyczne powody sugerujące, że opis nie jest kompletny. Wspomniane problemy ‒ zwłaszcza problem horyzontu, płaskości, a także promieniowanie reliktowe ‒ popchnęły teoretyków do zaproponowania modyfikacji teorii Wielkiego Wybuchu nazwanej „inflacją”. W związku z trzema wskazanymi problemami Alan Guth postulował fazę wykładniczej ekspansji Wszechświata w jego bardzo wczesnej historii.

Inflacja rozwiązywała problemy z serią anomalii, ale również niosła ze sobą pewną kwestię. Jednym z twierdzeń o osobliwościach Hawkinga-Penrose’a jest założenie, że grawitacja działa zawsze w taki sposób, w jaki oddziałuje na zwykłą materię. Najpoważniejszym kandydatem odpowiadającym za zjawisko inflacji jest energia podobna do tak zwanej stałej kosmologicznej zaproponowanej przez Einsteina. Ten osobliwy rodzaj energii zachowuje się jak odpychająca grawitacja. Doprowadziło to do oczekiwanych wyników filozoficznych. Jeśli ta odpychająca grawitacja była obecna we wczesnych fazach historii Kosmosu, to zwiększa się prawdopodobieństwo, że teoria osobliwości Hawkinga-Penrose’a nie ma zastosowania do realnego Wszechświata. Być może Wszechświat jest wieczny.

Lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte były świadkiem rozpowszechniania się modeli inflacyjnych umożliwiających projekcję w kierunku wiecznej przeszłości. Faza inflacyjna, o której mówiliśmy wcześniej, nie była w tych modelach postrzegana jako wyizolowane zdarzenie. Teoretycy zaczęli opisywać egzotyczną energię produkującą inflację jako pole przenikające pustą przestrzeń. Kluczowe założenie było takie, że gęstość energii w przestrzeni nie ulega zmianie, co przypominało stałą kosmologiczną Einsteina. Na gęstość energii nie wpływają ani czas, ani przestrzeń, a to oznacza, że jest ona stała. W takiej sytuacji wraz z ekspansją przestrzeni musi nastąpić większa produkcja energii, by podtrzymać jej stałą gęstość (pochodzenie energii jest ciągle tematem kontrowersyjnym). Przestrzeń się „klonuje”.

Sporadycznie części tej dynamicznie rozszerzającej się przestrzeni zanikają (zmieniają się) w rodzaj „pustej” przestrzeni, w której żyjemy. Taka przestrzeń charakteryzuje się dużo niższą gęstością energii, co skutkuje powstawaniem jej nadmiaru. Nadmiar energii przechodzi do nowej „bańki”. Sądzi się, że wspomniany nadmiar energii przekształca się w normalną materię, którą obserwujemy wokół nas. Wielki Wybuch jawi się więc tylko jako miejscowe zdarzenie w większym multiświecie. Są różne rodzaje „pustej przestrzeni” wpływające na różne wartości stałej kosmologicznej (różnokolorowe bańki). Im większa stała, tym szybciej Wszechświat się rozszerza. Nasz Wszechświat wyłonił się z jednego z wielu regionów „fałszywej próżni”.

Co jednak stało się z pierwotną przestrzenią? Tą, z której wyłonił się nasz Wszechświat? Wciąż jest i wciąż rozszerza się z niesamowitą prędkością. Tempo rozwoju tej przestrzeni z reguły przewyższa prędkość rozwoju nowych baniek, bo stała kosmologiczna jest wyższa. Ponieważ fałszywa próżnia szybciej się rozszerza, niż zapada, to inflacja jest wieczna w kierunku przyszłości. Nowe bańki niskoenergetycznych próżni będą się wyłaniały z ekspandującej przestrzeni.

Teoretycy zastanawiali się, czy ten proces może rozciągać się nieskończenie w kierunku przeszłości. Co ciekawe, Guth razem ze współpracownikami – Alexandrem Vilenkinem oraz Arvindem Borde’em ‒ najprawdopodobniej wykluczyli tę możliwość. W 2003 roku Borde, Guth i Vilenkin opublikowali doskonalszą teorię osobliwości Hawkinga-Penrose’a. Wyjaśniają, że „nasz argument pokazuje, że zerowe i czasopodobne krzywe geodezyjne są niezupełne w kierunku przeszłości w modelach inflacyjnych, niezależnie od tego, czy warunki energetyczne są utrzymane. Uśredniony warunek ekspansji Hav > 0 jest utrzymany w krzywych geodezyjnych w kierunku przeszłości”. [14]

Znaczącą cechą tej teorii jest jej ogromna ogólność. Nie dokonaliśmy żadnych założeń dotyczących materialnej zawartości Wszechświata. Nie założyliśmy nawet, że grawitacja podlega równaniom Einsteina. Zatem jeśli grawitacja Einsteina ulegnie modyfikacjom, to nasz wniosek zostanie utrzymany. Jedyne założenie, które poczyniliśmy, jest takie, że tempo ekspansji Wszechświata może być niesamowicie małe, ale nigdy nie spadnie poniżej wartości niezerowej. To założenie powinno być oczywiście spełnione w inflacyjnej, fałszywej próżni. Wniosek jest taki, że wieczna w kierunku przeszłości inflacja bez początku jest niemożliwa.

Teoria osobliwości Borde’a-Gutha-Vilenkina jest obecnie powszechnie akceptowana w społeczności fizyków. Do momentu pisania tego artykułu nikt jej istotnie nie podważył. [15]

Niektóre współczesne spekulacje kosmologiczne są oparte na próbach stworzenia modeli bazujących na pewnych możliwych wyjątkach od warunku Borde’a-Gutha-Vilenkina, że Wszechświat jest w stanie kosmicznej ekspansji. W swoim artykule Jim wprowadza następujący diagram możliwości:

 

 

Pierwsza sytuacja opisuje nieskończoną kontrakcję uprzedzającą osobliwość. Po kontrakcji następuje faza aktualnej ekspansji. W ramach drugiego warunku postuluje się niestabilny stan początkowy przed ekspansją inflacyjną. Trzecia kwestia zakłada kontrakcję, po której następuje superekspansja napędzana przez „ciemną” energię. Wszechświat natomiast rozpada się na multiświat. Na mocy czwartej sytuacji postuluje się dwie bliźniaczo podobne ekspansje inflacyjne, podczas których strzałka czasu jest skierowana „od” osobliwości. Jim wykazuje, że te wysoce spekulatywne modele albo stoją w sprzeczności z obserwacjami kosmologicznymi, albo implikują początek istnienia Wszechświata, którego przecież chcą uniknąć.

 

  1. Kwantowa grawitacja

Mocno promowana trzecia alternatywa do teorii Hawkinga-Penrose’a to modele kwantowej grawitacji. Jim przedstawia następujący wykres:

 

Pierwsza klasa modeli postuluje istnienie odwiecznej próżni, w której powstał nasz Wszechświat jako efekt kwantowej fluktuacji. Odkryto, że owe modele nie mogą pominąć początku istnienia samej próżni, a co za tym idzie – absolutnego początku istnienia czasoprzestrzeni. Modele te nie przetrwały dłużej niż poza początek lat osiemdziesiątych.

Druga klasa, modele strunowe, stały się ostatnio niezwykle popularne. Oparte są na alternatywie wobec standardowego modelu fizyki cząstek, która interpretuje bloki materii nie jako punktowe cząstki, ale jako jednowymiarowe struny energii. Jim analizuje trzy typy kosmologicznych modeli strunowych:

 

Pierwsza z tych kosmologii strunowych – zwana ekpyrotycznym modelem cyklicznym – jest przedmiotem teorii Borde’a-Gutha-Vilenkina, a więc uwzględnia początek Wszechświata. Grupa druga – modele z poprzedzeniem Wielkiego Wybuchu – nie mogą być nieskończenie rozciągnięte w kierunku przeszłości, jeśli mają realistycznie opisywać Kosmos. Trzecia grupa – modele krajobrazu strunowego – uwzględniają popularny scenariusz multiświata. Te modele również są przedmiotem teorii Borde’a-Gutha-Vilenkina, a zatem implikują początek Wszechświata. Z powyższego wynika, że kosmologiczne modele strunowe nie służą obaleniu przewidywań modelu standardowego, że Kosmos rozpoczął swoje istnienie.

Trzecia klasa modeli kwantowej grawitacji – teorie pętlowej grawitacji kwantowej – zawierają wersje Wszechświata cyklicznego, rozszerzającego się i kurczącego. Te modele nie potrzebują wiecznej przeszłości. Próba nieskończonego rozszerzania ich w kierunku przeszłości jest trudna do pogodzenia z drugim prawem termodynamiki i wydaje się być wykluczona z powodu akumulacji ciemnej energii, która z czasem położyłaby kres działaniu cyklicznemu.

W końcu, po czwarte – półklasyczne modele kwantowej grawitacji zawierają słynny model Hartle’a-Hawkinga i własną teorię Vilenkina:

 

Te modele uwzględniają absolutny początek Wszechświata, nawet jeśli Wszechświat nie powstał w konkretnym punkcie. Zatem modele kwantowej grawitacji nie unikają kwestii początku Kosmosu bardziej niż modele wiecznej inflacji.

Podsumowując, przewidywania na gruncie modelu standardowego, że Wszechświat rozpoczął istnienie, pozostają dzisiaj tak bezpieczne jak zawsze, a nawet bardziej bezpieczne, ponieważ liczne próby ich podważenia są ciągle nieudane. Nasza analiza wykazała, że współczesna kosmologia wspiera drugą przesłankę argumentu kosmologicznego kalam. Co więcej, tego wniosku nie wyciąga się poprzez próby obalenia poszczególnych modeli. To raczej powtarzalna stosowalność prostych zasad wydaje się być skuteczna w eliminacji modelu nieuwzględniającego początku Wszechświata.

Są nimi:

 

    Modelowa historia ekspansji                          Warunek wymagający początku

  1. Modele ekspandujące                           teorie osobliwości
  2. Asymptotyczne modele statyczne      metastabilność
  3. Modele cykliczne                             drugie prawo termodynamiki
  4. Modele kontrakcyjne                       bezprzyczynowe dostrojenie

Modelowa historia ekspansji        

  1. Modele ekspandujące           
  2. Asymptotyczne modele statyczne      
  3. Modele cykliczne              
  4. Modele kontrakcyjne                 

Warunek wymagający początku

teorie osobliwości

metastabilność

drugie prawo termodynamiki

bezprzyczynowe dostrojenie

 

 

Vilenkin dosadnie stwierdza odnośnie do implikacji: „Mówi się, że argument przekonuje racjonalnych ludzi, natomiast dowód przekonuje nawet ludzi nieracjonalnych. Mając już dowód, kosmologowie nie mogą dalej ukrywać się za możliwością, że Wszechświat istnieje odwiecznie. Nie ma ucieczki – muszą zmierzyć się z problemem początku Kosmosu”. [16] Wcześniej tego roku [2012 – przyp. tłum.] podczas konferencji w Cambridge ‒ zorganizowanej z okazji siedemdziesiątych urodzin Stephena Hawkinga ‒ Vilenkin wygłosił odczyt, w którym dokonał przeglądu współczesnej kosmologii pod kątem pytania: „Czy Wszechświat miał swój początek?”. Argumentował, że „żaden z tych scenariuszy nie może uwzględniać odwieczności”. [17] Konkludował, że „całość dostępnego materiału dowodowego wskazuje, że Wszechświat ma początek”. [18] To jest doniosła teza. Vilenkin nie mówi tylko, że dowody wskazujące na początek Kosmosu przeważają dowody przeciwne. Naukowiec twierdzi raczej, że wszystkie dowody, które mamy, wskazują, że Wszechświat zaczął istnieć. W związku z tym każdy, kto wierzy, że Kosmos ma swój początek, pozostaje w zgodzie z aktualnym stanem wiedzy naukowej.

 

Przyczyna Wszechświata

Własności Pierwszej Przyczyny

Z dwóch przesłanek logicznie wynika, że Wszechświat ma przyczynę istnienia. Ten wniosek jest dobitny, ponieważ wynika z niego, że istnienie Wszechświata zostało spowodowane przez transcendentną rzeczywistość.

 

Konceptualna analiza tego, co znaczy być przyczyną Wszechświata, pozwala nam odkryć szereg uderzających własności, którymi ta nadprzyrodzona przyczyna musi dysponować i które mają znaczenie teologiczne. Na przykład przyczyna musi być nieuprzyczynowiona, ponieważ, jak zostało wskazane, nieskończony regres przyczyn jest niemożliwy. Ktoś mógłby oczywiście postulować szereg przyczyn w pewnym sensie wcześniejszych niż moment zaistnienia Wszechświata, ale ostatecznie, jeśli filozoficzna argumentacja kalam jest konkluzywna, to łańcuch przyczyn musi zakończyć się na przyczynie będącej absolutnie pierwszą i nieuprzyczynowioną. Nie ma żadnego powodu, by przeciągać serię zdarzeń poza moment zaistnienia Kosmosu. Brzytwa Ockhama, zachęcająca nas, by nie postulować przyczyn poza konieczność, uderza w nadmierną liczbę przyczyn, broniąc Pierwszej Przyczyny zaistnienia Wszechświata. Ta sama zasada wskazuje, że w celu zachowania jedyności Pierwszej Przyczyny należy stwierdzić, że nie ma możliwości istnienia większej liczby nieuprzyczynowionych przyczyn.

Pierwsza Przyczyna musi również być bezpoczątkowa (nie mieć początku zaistnienia), ponieważ z zaprzeczenia przesłanki (1.0) wynika, że jeśli coś jest nieuprzyczynowione, to nie miało początku istnienia. Ponadto ta przyczyna musi być niezmienna, ponieważ nieskończony, czasowy regres zmian nie może istnieć. Nie powinniśmy jednak upewniać się we wniosku o stałości Pierwszej Przyczyny, ponieważ stałość jest własnością modalną, natomiast z tego, że Pierwsza Przyczyna jest niezmienna, nie wynika, że nie jest niezdolna do zmiany. Wiemy jednak, że Pierwsza Przyczyna jest niezmienna, przynajmniej w sytuacji, gdy istnieje „bez” Wszechświata. Z niezmienności Pierwszej Przyczyny wynika jej niematerialność. Wszystko, co jest materialne, podlega nieustannym zmianom przynajmniej na poziomie molekularnym i atomowym, a Pierwsza Przyczyna istnieje w stanie absolutnej niezmienności. Przy założeniu relacyjnej teorii czasu nieuprzyczynowiona przyczyna musi być również pozaczasowa, przynajmniej jeśli istnieje „bez” Wszechświata, ponieważ przy zupełnym braku jakichkolwiek zdarzeń czas również by nie istniał.

Jest prawdą, że niektórzy filozofowie argumentowali z powodzeniem, że czas mógłby ciągle istnieć, gdyby wszystkie zdarzenia wygasły. Nie można jednak zastosować argumentacji tego typu, ponieważ w omawianej sytuacji nie jest tak, że zdarzenia wygasły. Chodzi raczej o absolutny brak jakichkolwiek zdarzeń. W każdej sytuacji pozaczasowość Pierwszej Przyczyny może być wywnioskowana ze skończoności przeszłości. Jeśli już wiadomo, że czas ma początek, to przyczyna tego początku musi być pozaczasowa. [19] Z tego wynika, że Pierwsza Przyczyna musi również być pozaprzestrzenna, ponieważ jest zarówno niematerialna, jak i pozaczasowa, a żaden przestrzenny byt nie może być niematerialny i pozaczasowy. Jeśli dany byt jest niematerialny, to może istnieć w przestrzeni tylko jako powiązany z rzeczami materialnymi w przestrzeni. W takiej jednak sytuacji byt nie może być pozaczasowy, gdyż podlegałby zewnętrznym zmianom w relacji do rzeczy materialnych. Stąd Pierwsza Przyczyna musi być transcendentna wobec czasu i przestrzeni oraz musi być przyczyną ich powstania. Taki byt musi być poza tym niesamowicie potężny, ponieważ doprowadził (bez żadnej materialnej przyczyny) do powstania całej rzeczywistości, włączając w to całą materię, energię i czasoprzestrzeń.

Co więcej, i co jest bardzo znaczące, taka transcendentna przyczyna powinna być postrzegana jako byt osobowy. Można przytoczyć trzy argumenty za tą tezą. Po pierwsze, jak wskazuje Richard Swinburne, istnieją dwa rodzaje wyjaśniania przyczynowego: wyjaśnianie naukowe w rozumieniu praw i warunków początkowych oraz wyjaśnianie osobowe w rozumieniu osób i ich działań. Na przykład na pytanie: „Dlaczego gotuje się woda w czajniku?” można odpowiedzieć: „Gotuje się, ponieważ ciepło płomienia jest przewodzone poprzez miedziane dno czajnika do wody, zwiększając energię kinetyczną molekuł wody w taki sposób, że wibrują one tak dynamicznie, że przełamują powierzchnię wody i są wyrzucane w postaci pary wodnej”. Alternatywnie moglibyśmy odpowiedzieć: „Wstawiłem wodę na herbatę. Chciałbyś się napić”. Pierwsza odpowiedź dostarcza wyjaśnienia naukowego, a druga osobowego. Obie z nich są uprawnionymi formami wyjaśniania. W niektórych okolicznościach byłoby jednak nietrafione używać jednej z form, zamiast drugiej. Pierwotny stan Wszechświata nie może mieć wyjaśnienia naukowego, ponieważ przed nim nie było niczego, więc nie można postrzegać tej sytuacji w ramach praw natury operujących na warunkach początkowych. Można jedynie ją postrzegać w ramach działania osób, czyli wyjaśniania osobowego.

Po drugie, osobowość Pierwszej Przyczyny jest silnie sugerowana poprzez własności, które zostały wydedukowane na podstawie naszych dotychczasowych analiz konceptualnych. Tylko dwa rodzaje bytów mogą być scharakteryzowane jako niematerialne, bezpoczątkowe, nieuprzyczynowione, pozaczasowe, pozaprzestrzenne. Są to obiekty abstrakcyjne lub nieucieleśnione umysły. Filozofowie uwzględniający w swoich ontologiach obiekty abstrakcyjne, takie jak liczby, zbiory, sądy i własności, twierdzą z reguły, że istnieją one koniecznie, pozaczasowo i pozaprzestrzennie. Podobnie filozofowie przychylający się do tezy o możliwości istnienia nieucieleśnionych umysłów opisują takie mentalne substancje jako niematerialne i pozaprzestrzenne. Nie ma więc powodu, by sądzić, że Umysł Kosmiczny nie może być bezpoczątkowy i nieuprzyczynowiony. Nie przychodzą na myśl żadne inne obiekty będące jednocześnie niematerialnymi, bezpoczątkowymi, nieuprzyczynowionymi, pozaczasowymi i pozaprzestrzennymi. Z tego, co wiem, nigdy też nikt nie zaproponował innych kandydatów na takie byty. Żaden rodzaj obiektów abstrakcyjnych nie może być jednak przyczyną istnienia Wszechświata, ponieważ obiekty abstrakcyjne nie wchodzą w relacje przyczynowe.

Nawet gdyby w takie relacje wchodziły, to nie mogłyby wolitywnie wykonać działania przyczynowego, ponieważ nie są osobami. Jeśli byłyby przyczynami, to byłyby nimi jako nieumysłowe stany lub zdarzenia, a nie jako osoby. Nie mogą jednak być przyczynami-zdarzeniami, gdyż nie istnieją w czasie ani przestrzeni. Nawet jeśli zgodzimy się, że niektóre obiekty abstrakcyjne istnieją w czasie (na przykład sądy zmieniające wartość prawdziwości w zależności od czasu, jaki jest użyty w zdaniu wyrażającym te sądy), to w związku z ich abstrakcyjną naturą pozostałoby wielką tajemnicą, jak takie byty mogłyby być powiązane relacyjnie z obiektami konkretnymi (nieabstrakcyjnymi), tak żeby doprowadzić do wywołania zdarzenia, wliczając w to zaistnienie Wszechświata. Z tego samego powodu nie mogą być również przyczynami-stanami stanów zawierających obiekty konkretne, nie wspominając już, że w opisywanej przez nas sytuacji nie mówimy o przyczynowaniu stanu rzeczy przez stan rzeczy (to znaczy o przyczynowej zależności jednego stanu rzeczy od drugiego), ale o przyczynowaniu zdarzenia przez stan rzeczy (mianowicie o powstaniu Wszechświata z powodu pewnego stanu jakiegoś bytu/bytów abstrakcyjnych), co wydaje się niemożliwe. W związku z tym przyczyna istnienia Wszechświata musi być nieucieleśnionym umysłem.

Po trzecie, ten sam wniosek wynika z faktu, że tylko osoba z wolną wolą może być odpowiedzialna za powstanie pierwszego czasowego efektu z niezmiennej przyczyny. Wywnioskowaliśmy, że początek Wszechświata był efektem Pierwszej Przyczyny. Ta przyczyna z samej natury całej sytuacji nie może mieć początku ani wcześniejszej przyczyny. Przed zaistnieniem Wszechświata nie mogło być również żadnej zmiany w Pierwszej Przyczynie – ani w jej naturze, ani w jej działaniu. Pierwsza Przyczyna po prostu istnieje niezmiennie, bez początku i skończony czas temu doprowadziła do zaistnienia Wszechświata. Jest to bardzo osobliwa sytuacja. W pewnym sensie przyczyna jest wieczna, a efekt jej działania nie jest wieczny i zaczął istnieć skończony czas temu. Jak to możliwe? Dlaczego efekt nie jest wieczny, skoro konieczne i wystarczające warunki do zaistnienia tego efektu są odwieczne? W jaki sposób kauzalne warunki wystarczające do wytworzenia efektu mogą odwiecznie istnieć, podczas gdy efekt nie istnieje odwiecznie razem z przyczyną? Jak przyczyna może istnieć bez efektu?

Ktoś może powiedzieć, że przyczyna zaczęła istnieć lub w jakiś sposób zmieniła się przed pierwszym zdarzeniem. Wtedy jednak ten początek istnienia lub zmiana byłyby pierwszym zdarzeniem i należałoby znowu pytać o ich przyczynę. Takie postępowanie nie może iść w nieskończoność, gdyż ‒ jak już wiemy ‒ seria zdarzeń bez początku nie może istnieć. Musi zatem być absolutnie pierwsze zdarzenie, przed którym nie było żadnej zmiany, żadnego wcześniejszego zdarzenia. Wiemy, że to pierwsze zdarzenie musi mieć swoją przyczynę. Pytania brzmią: jak to pierwsze zdarzenie zaistniało, skoro jego przyczyna istnieje niezmiennie i odwiecznie? Dlaczego efekt nie jest współwieczny z przyczyną?

Najlepszą drogą wyjścia z tego dylematu jest przyczynowość osobowa. Na gruncie takiej koncepcji wolna osoba doprowadza do zaistnienia zdarzeń przy braku jakichkolwiek wcześniejszych warunków. Osoba może zainicjować nowe efekty poprzez wolne wprowadzenie warunków wcześniej nieobecnych. Na przykład człowiek odwiecznie i niezmiennie siedzący może podjąć wolną decyzję i wstać, a więc efekt czasowy powstałby przez odwiecznie istniejący podmiot. Podobnie, skończony czas temu Stwórca mógł na mocy wolnej woli doprowadzić do zaistnienia świata. Stwórca zatem mógł istnieć odwiecznie i niezmiennie, ale zdecydował się na stworzenie świata w czasie. Poprzez „decyzję” nie rozumiemy tutaj, że Stwórca zmienił zdanie i zdecydował się stworzyć świat, ale że w sposób wolny i odwieczny chciał stworzyć Wszechświat mający początek. Wykorzystując swoje moce kazualne doprowadził on do tego, że świat zaczął istnieć. Zatem przyczyna jest wieczna, ale skutek nie. W taki sposób więc możliwe jest, że czasowy Wszechświat zaczął istnieć z powodu wiecznej przyczyny: na mocy wolnej woli osobowego Stwórcy.

Konceptualna analiza własności, jakimi musi dysponować nadnaturalna Pierwsza Przyczyna, pozwala nam odkryć szereg tradycyjnych boskich atrybutów. Analiza tego, co znaczy być przyczyną Wszechświata, wskazuje, że:

4.0 Jeśli Wszechświat ma przyczynę, to nieuprzyczynowiony, osobowy Stwórca Wszechświata istnieje i jest on: bez początku, niezmienny, niematerialny, pozaczasowy, pozaprzestrzenny i niesamowicie potężny.

Z (3.0) i (4.0) wynika, że:

5.0 Zatem nieuprzyczynowiony, osobowy Stwórca Wszechświata istnieje. Jest on niezmienny, niematerialny, pozaczasowy, pozaprzestrzenny, niesamowicie potężny oraz istnieje bez początku.

Jak Tomasz z Akwinu zwykł wskazywać, Pierwszą Przyczynę wszyscy nazywają „Bogiem”.

 

Obiekcje

Niektórzy myśliciele podważali zasadność tego wniosku. Na przykład Adolf Grünbaum wypracował cały szereg obiekcji przeciwko Bogu jako Stwórcy Wszechświata. Są one dość typowe, więc krótki przegląd powinien być pomocny.

Obiekcje Grünbauma dzielą się na trzy grupy. Grupa pierwsza składa się z wątpliwości wobec koncepcji „przyczyny”, o której mowa w argumentacji: (1) Mówiąc, że wszystko ma swoją przyczynę, używamy zwrotu „przyczyna” jako określenie czegoś, co przeformowało istniejący już materiał z jednego stanu na inny. Twierdząc jednak, że Wszechświat ma swoją przyczynę, rozumiemy, że coś tworzy efekt z nicości. Jako że te dwa znaczenia „przyczyny” nie są takie same, to argument popada w ekwiwokację, przez co staje się nieprawomocny. (2) Z konieczności istnienia przyczyny nie wynika, że przyczyna Wszechświata jest świadomą osobą. (3) Twierdzenie, że pojedyncza, świadoma osoba stworzyła Wszechświat, jest obarczone błędem logicznym.

Jednakże te obiekcje nie nasuwają problemów nie do pokonania: (1) Koncepcja „przyczyny” wykorzystywana w argumentacji jest koncepcją czegoś, co powoduje lub wytwarza efekty. [20] Czy ta produkcja dotyczy transformacji już istniejących materiałów, czy tworzenia z nicości ‒ jest pytaniem marginalnym. W związku z tym zarzut ekwiwokacji jest bezzasadny. (2) Koncepcja osobowej przyczyny nie wynika z dwóch przesłanek argumentu kosmologicznego, ale z konceptualnej analizy pojęcia Pierwszej Przyczyny początku Wszechświata. (3) Odwołanie się do pojedynczej przyczyny początku istnienia Kosmosu jest uzasadnione poprzez stosowanie zasady powszechnie akceptowanej w nauce, że nie należy mnożyć przyczyn bez potrzeby. Wskazane jest postulowanie tylko tych przyczyn, które są niezbędne do wyjaśnienia efektu; sugerowanie większej liczby przyczyn jest nieuzasadnione.

Obiekcje z grupy drugiej wiążą pojęcie przyczynowości z temporalną serią zdarzeń: (1) Przyczynowość jest logicznie kompatybilna z nieskończoną, bezpoczątkową serią zdarzeń. (2) Jeśli wszystko ma przyczynę swojego istnienia, to przyczyna Wszechświata również musi mieć przyczynę istnienia.

Obie obiekcje wydają się jednak opierać na nieporozumieniu. (1) To nie koncepcja przyczynowości jest niekompatybilna z nieskończoną serią przeszłych zdarzeń. Raczej niekompatybilność, jak już widzieliśmy, występuje pomiędzy pojęciem aktualnej nieskończonej liczby obiektów a serią przeszłych zdarzeń. To, że przyczynowość nie ma z tym nic wspólnego, można zobaczyć w tezie, że filozoficzne argumenty za początkiem Wszechświata działałyby nawet, gdyby wszystkie zdarzenia były spontaniczne i niepołączone przyczynowo. (2) Argument nie ma założeń wstępnych takich, że wszystko ma swoją przyczynę. Zasada przyczynowości stanowi raczej, że cokolwiek zaczyna istnieć, ma przyczynę istnienia. Jeśli coś istnieje odwiecznie, czyli nie zaczęło istnieć, to nie musi mieć przyczyny. To nie odnosi się specjalnie do Boga, gdyż ateiści podtrzymywali tę samą zasadę, mówiąc że Wszechświat jest bezpoczątkowy i nieuprzyczynowiony.

Grupa trzecia obiekcji jest skierowana przeciwko domniemanej tezie, że stworzenie z nicości przekracza wszelkie rozumienie: (1) Jeśli stworzenie z nicości jest niewytłumaczalne, to nieracjonalnie jest wierzyć w taką doktrynę. (2) Niewytłumaczalna doktryna nie może wyjaśniać czegokolwiek.

Odnośnie do (1), to stworzenie z nicości nie jest niewytłumaczalne w rozumieniu Grünbauma. Wydaje się, że autor ten rozumie pod pojęciem „niewytłumaczalne” coś „nieinteligibilnego”; „bezsensownego”. Jednakże stwierdzenie, że skończony czas temu transcendentna przyczyna doprowadziła do zaistnienia Wszechświata z nicości, stanowi w oczywisty sposób tezę klarowną, a nie zwykły jazgot. Jest to ewidentne na podstawie samego faktu, że na ten temat dyskutujemy. Możemy nie rozumieć, w jaki sposób przyczyna doprowadziła do zaistnienia Wszechświata z nicości, ale takie przyczynowanie bez materii nie jest bez precedensu, jak już widzieliśmy. Co więcej, bardziej niezrozumiałe byłoby, w jaki sposób powstał Wszechświat z nicości, bez żadnej przyczyny materialnej i wystarczającej. Nie można odrzucać konieczności przyczyny poprzez popadanie w absurd. (2) Doktryna, będąca zrozumiałym stanowiskiem, w oczywisty sposób konstytuuje wyjaśnienie genezy Wszechświata. To może być wyjaśnienie metafizyczne, a nie naukowe, ale ciągle będzie to uprawnione wyjaśnienie.

Grünbaum ma jeszcze jedną obiekcję przeciwko istnieniu przyczyny początku Wszechświata: przyczyna Wielkiego Wybuchu nie mogłaby być ani po Wielkim Wybuchu (ponieważ przyczynowość wsteczna jest niemożliwa), ani przed Wielkim Wybuchem (czas zaczął istnieć w Wielkim Wybuchu lub później). W związku z tym początek Wszechświata nie może mieć przyczyny. Dość jasne jest, że ta argumentacja stawia nas przed fałszywym dylematem. Dlaczego stworzenie Wszechświata przez Boga nie mogło odbyć się jednocześnie z Wielkim Wybuchem? Można postrzegać Boga jako istniejącego pozaczasowo (albo w niezróżnicowanym czasie) bez Wszechświata i czasowo od momentu stworzenia.

Być może analogia z kosmologii fizykalnej jest myląca. Osobliwość początkowa nie jest postrzegana jako część czasu fizycznego, ale raczej jako konstytuująca granicę dla czasu. Tak czy inaczej, jest ona przyczynowo powiązana z Wszechświatem. Analogicznie możemy powiedzieć, że Boska pozaczasowa wieczność to granica czasu, która jest przyczynowo (ale nie czasowo) uprzednia wobec początku Wszechświata. Zatem wydaje się, że w świetle argumentu kosmologicznego kalam jest nie tylko spójne, ale i wiarygodne, że Bóg istniejący niezmiennie (bez stworzenia) jest pozaczasowy i pojawia się w czasie w momencie stworzenia, na mocy swojej relacji kauzalnej wobec czasowego Wszechświata. Moment pierwszego zdarzenia byłby nie tylko pierwszym momentem, w którym istnieje Wszechświat, ale również pierwszym czasowym momentem, w którym istnieje Bóg, ponieważ wcześniej Bóg istniał pozaczasowo. Moment stworzenia jest momentem wkroczenia Boga w czas. Akt jego stworzenia jest zatem jednoczesny z aktem powstania Wszechświata.

 

Wniosek

Bardziej prawdopodobne jest, że pierwsza przesłanka argumentu kosmologicznego kalam jest prawdziwa niż fałszywa. Podobnie, w świetle argumentacji filozoficznej i dowodów naukowych, druga przesłanka, mimo że bardziej kontrowersyjna od pierwszej, również jest raczej prawdziwa niż fałszywa. Nie wykazano, że wniosek argumentu zawiera jakąkolwiek niespójność i gdy został poddany analizie konceptualnej, to okazało się, że jest również bogaty w implikacje teologiczne. Na gruncie argumentu kosmologicznego kalam jest zatem prawdopodobne, że nieuprzyczynowiony, osobowy Stwórca Wszechświata istnieje i jest do tego bezpoczątkowy, niezmienny, niematerialny, pozaczasowy, pozaprzestrzenny i niesamowicie potężny.

 

Przełożył Łukasz Kołodziejczyk

 

Przypisy

[1] Al-Ghazali, Kitab al-Iqtisad fi’l-I’tiqad, cyt. za: Serge de Beaurecueil, Gazzali et Saint Thomas d’Aquin – Essai sur la preuve de l’existence de Dieu proposée dans l’Iqtisad et sa comparaison avec les ‘voies’ thomistes, Bulletin de l’Institut Français d’Archéologie Orientale Bifao 46 (1946), No. 46, s. 199-238.

[2] David Albert, On the Origin of Everything, „New York Times Sunday Book Review” 2012, March 23. Jest to recenzja książki A Universe from Nothing Lawrence’a M. Kraussa.

[3] Poza artykułem George’a F.R.Ellisa i współpracowników (cytowanym niżej) zob. również: Rüdiger Vaas, Time before Time: Classifications of Universes in Contemporary Cosmology, and How to Avoid the Antinomy of the Beginning and Eternity of the World, 2004, http://arXiv.org/abs/physics/0408111 (dostęp: 3.02.2021).

[4] George F.R. Ellis, Ulrich Kirchner, William R. Stoeger , Multiverses and Physical Cosmology, 2003, August 28, s. 14, http://arXiv:astro-ph/0305292 (dostęp: 3.02.2021) v3 [wyróżnienie moje].

[5] Ellis, Kirchner, Stoeger, Multiverses and Physical Cosmology.

[6] Ellis, Kirchner, Stoeger, Multiverses and Physical Cosmology.

[7] John A. Wheeler, Beyond the Hole, w: Some Strangeness in the Proportion, ed. Harry Woolf, Reading, Massachusetts 1980, s. 354.

[8]  Paul Davies, Spacetime Singularities in Cosmology, w: The Study of Time III, ed. J.T. Fraser, Springer Verlag, Berlin 1978, s. 78‒79.

[9] „Wszechświat zaczął się ze stanu nieskończonej gęstości jeden Hubble temu. Podczas tego zdarzenia zostały stworzone czas, przestrzeń, a także cała materia Kosmosu. Nie ma sensu pytanie o to, co działo się przed Wielkim Wybuchem. To tak jakby zapytać, co jest na północ od bieguna północnego. Podobnie nie ma sensu pytać, gdzie wydarzył się Wielki Wybuch. Punktowy Wszechświat nie był wyizolowanym obiektem w przestrzeni. Był całym Wszechświatem, więc jedyna odpowiedź będzie taka, że Wielki Wybuch wydarzył się wszędzie”, cyt. za: J. Richard Gott III, James E. Gunn, David N. Schramm, Beatrice M. Tinsley, Will the Universe Expand Forever?, „Scientific American” 1976, March, s. 65)

[10] John Barrow, Frank Tipler, The Anthropic Cosmological Principle, Clarendon Press, Oxford 1986, s. 442.

[11] Arthur Eddington, The Expanding Universe, Macmillan, New York 1933, s. 124.

[12] Tamże, s. 178.

[13] Hubert Reeves, Jean Audouze, William A. Fowler, David N. Schramm, On the Origin of Light Elements, „Astrophysical Journal” 179(1973), s. 912.

[14] Hav odnosi się do średniej, historycznej wartości stałej Hubble.

[15] Andrei Linde zaproponował krytykę, sugerując, że z teorii Borde’a-Gutha-Vilenkina wynika, iż wszystkie indywidualne części Wszechświata mają swój początek, ale być może CAŁOŚĆ nie. Teoria Borde’a-Gutha-Vilenkina jednak nie zakłada, że każda nierozciągła geodezyjna jest powiązana z lokalną osobliwością, stąd argument jest nietrafny. Przyznają raczej, że Lindego opis Wszechświata zawiera wewnętrzną sprzeczność. Jeśli spojrzymy wstecz wzdłuż geodezyjnej, to musi ona rozciągać się do nieskończonej przeszłości, jeśli Wszechświat miałby być nieskończony w kierunku przeszłości. Tak jednak nie jest (dla obserwatora poruszającego się z ekspansją). Przeszłe nierozciągliwe geodezyjne są raczej „symptomami”, a nie „chorobą”. Robert Wald twierdzi: „Niestety teorie osobliwości nie dają żadnych informacji o naturze osobliwości, których to osobliwości istnienia chcą dowieść”. Zatem nie znamy natury osobliwości postulowanych przez teorię Borde’a-Gutha-Vilenkina. Wiemy tylko, że Lindego opis nieskończonej przeszłości jest błędny.

[16] Audrey Mithani, Alexander Vilenkin, Did the Universe Have a Beginning?, 2012, April 20, ArXiv 1204.4658v1 [hep-th]. Porównaj jego zdanie: „W tym momencie nie ma żadnych zadowalających modeli Wszechświata bez początku”.

[17] A. Vilenkin, Did the Universe Have a Beginning?, wykład na Cambridge University, 2012. Vilenkin zamyka drogę zwłaszcza trzem modelom usiłującym uchylić jego teorię: wiecznej inflacji, Wszechświatowi cyklicznemu i Wszechświatowi emergentnemu, który istnieje przed ekspansją wiecznie jako statyczny zalążek.

[18] Tamże.

[19] To wymaga dodatkowej uwagi, ponieważ argument kalam wskazuje, że tylko czas metryczny ma swój początek. Być może przyczyna istnieje niezmiennie w czasie pozametrycznym, w którym nie da się wyróżnić interwałów czasowych. W tej koncepcji Bóg dosłownie istniał przed stworzeniem, ale nie było żadnego momentu, jak godzina czy milion lat przed „”stworzeniem.

[20] Chodzi o przyczynę wystarczającą. Alternatywnie moglibyśmy zostawić pytanie o przyczynę materialną otwarte i traktować „przyczynę” albo jako wystarczającą, albo materialną. Następnie nasza analiza konceptualna tego, co znaczy być przyczyną Wszechświata, usunęłaby możliwość, że przyczyna jest materialna, doprowadzając nas do nadprzyrodzonej przyczyny wystarczającej.

 

[1] Powiedzenie „nie ma darmowych obiadów” (tudzież: „za wszystko trzeba płacić”) zostało spopularyzowane przez ekonomistę Miltona Friedmana i jest wyrazem sprzeciwu wobec przyznawania różnego rodzaju subsydiów (np. zasiłków) ze strony państwa. Zwolennicy liberalnej ekonomii twierdzą, że takie działania mają negatywny wpływ na gospodarkę.